Pierwsza mała przygoda z samochodem już za mną. Wczoraj chciałem wjechać auTTkiem do garażu, przekręcam kluczyk, rozrusznik kręci… nic - silnik się nie uruchamia.
Jeszcze raz - to samo. Pompy paliwa nie było słychać. Mimo późnej godziny - bo była już prawie 23 - zacząłem sprawdzać.
Bezpiecznik cały. Jedziemy dalej - zdjąłem tylną kanapę, odkręciłem dekielek, sprawdziłem napięcie na pompie - brak. No cóż - albo uszkodzona wiązka, albo przekaźnik. Odkręciłem cały kawał plastiku pod kierownicą aby się do niego dostać i zostawiłem sprawę do rana, bo nowego przekaźnika nie miałem
Rano udałem się*do sklepu i koszt naprawy zakończył się na czternastu złotych
Teraz autko pali jak wcześniej
Całe szczęście że stało się to pod domem a nie gdzieś w trasie.