Podstawowe pytanie jest takie, czy wiemy co to są nalewki? Jeśli tak, to orientujemy się iż jest to ZUŻYTA opona, na którą w warunkach technologicznych nalewa się bieżnik z reguły topowych producentów opon. Każdy z nas zrobił trochę kilometrów po drogach, każdy z nas wie, że opona potrafi się zniszczyć tak, że nic nie widać, - bije, schodzi powietrze, coś jest nie tak. Nie uważam, żeby technolodzy od nalewek potrafili wychwycić 100% uszkodzeń opony powstały przez jej "poprzednie życie". Każdy, kto choć trochę pojezdził na torze w kasku na głowie, wie też jak ławto jest przegrzać opone w warunkach ekstremalnych.
Ja rozumiem, że ktoś nie przekracza 50km/h-90km/h, nie neguje tego w żadnym stopniu, ale każdemu prędzej czy później przydaża się sytuacja nieoczekiwana na drodze i co wtedy? Hamowanie na mokrym, aquaplaning, czy test łosia... nalewaki wychodzą w tych przypadkach dramatycznie... przecież zima to nie okres, kiedy jest przeważnie sucho... jak Twoje auto przywali w moje w aquaplaningu przy 70km/h i mnie zabije, to co wtedy powiesz? Przepraszam?