Na zakończenie jeszcze się wytłumaczę, że jedna z naszych podróży zakończyła się kiedyś wi-padkiem i od tamtej pory granicę bezpieczeństwa mam dość mocno wywindowaną. Oczekiwanie na lawetę do trzeciej w nocy nauczyło mnie sporej pokory i kompletnie wykasowało we mnie jakikolwiek pierwiastek rajdowca – stąd jazda na dziadeczka (czyt. "na miarę poczucia własnego bezpieczeństwa"
). Bardziej niż maksymalną prędkością szczycę się raczej tym, że we wszystkich samochodach wykręcam Sławkowi minimalne spalanie
Obiecuję jednak, że na kolejnym zlocie po prostu się odłączymy żeby nie rozdzielać całej kolumny, bo wiem, że negatywnie to było oceniane.