Witajcie!
Nie wiem czy moja historia Was urzeknie, ale wypada się przedstawić i dwa słowa opowiedzieć o tym skąd i dlaczego mnie do Was przywiało.
Maniakiem motoryzacji wszelakiej jestem od dawna. Przewinęło się ileś samochodów, prywatnych i służbowych. W międzyczasie wieloletnia fascynacja off-roadem i Jeepami (w szczytowym okresie pod domem były 4 sztuki – dwa przygotowane do terenu i dwa „cywilne”), która udzieliła się mocno synowi – do dziś ujeżdża Cherokee XJ z 2000 r. i włożył już w niego równowartość ceny zakupu plus nieznaną nikomu sumę X . Tak więc mogę powiedzieć, że cała rodzina żywi się na co dzień benzyną
Prowadzę z żoną firmę, w której kluczową rolę odgrywa prywatnie z nami zaprzyjaźniona, przesympatyczna kierowniczka obsługi klienta – dziewczyna o złotym charakterze i dynamicznym charakterze. Przez rok ujeżdżała służbowe Punto 1.2 16V, ale czasami narzekała na brak „odejścia”. W ramach dopieszczania pracownika (10 lat byłem HR-em, więc hasło „ludzie największym kapitałem firmy” jest mi znane) uznaliśmy, że w ramach rozsądnego budżetu trzeba jej kupić „coś z jajami”.
Już, już prawie miałem kupować Toyotę Celicę GT 2.0 VI gen., ale w ostatniej chwili ktoś sprzątnął mi ją sprzed nosa. I wtedy, przeszukując po raz n-ty internet natknąłem się na oferty Alfa Romeo Gtv. Poczytałem, wybór padł na 3.0 V6 24V. Patrzę - jest, w Łodzi, z czerwonym wnętrzem. Przez kilka dni nie mogłem się wybrać, wracam do ogłoszeń po tygodniu i....buuu, ogłoszenie zniknęło więc pewnie się sprzedała. Na szczęście zapisałem telefon - dzwonię ...jest, jeszcze aktualne! W pociąg i .....wróciłem na kołach srebrną Gtv 3.0. Na oko trochę rzeczy do zrobienia, ale...co tam! Jestem wariat, więc kupiłem Droga z Łodzi do Warszawy to nie była frajda - to była ORGIA!!!! Co za przyspieszenie, jaki dźwięk! Oj, dawno czegoś takiego nie czułem. Od razu przeszło mi umiłowanie do wielkich, majestatycznych lotniskowców i przypomniało mi się, że zawsze chciałem jeździć sportowo nie tylko w terenie, ale i po płaskim. Tak czy owak – autko dla Oli jest załatwione
Podjeżdżam pod dom z poczuciem spełnionej misji. O naiwności! Zza drzwi wypada małżonka i z okrzykiem „Alfa! Alfa!” wskakuje za kierownicę. Kolejne 10 minut upływa mi na rozkoszowaniu się z fotela pasażera moją własną, domową wersją Top Gear. Najdroższa kręcąc silnik do równych 6k i zapalczywie wrzucając kolejne biegi histerycznie śmiała się, wyła, krzyczała się niczym wybuchowa mieszanka Clarksona i niemieckiego filmu dla dorosłych. Dowiodła jednoznacznie, że istnieje gatunek kobiet, które reagują na sportowe samochody w sposób wręcz biologiczny. Tak czy owak stało się jasne – problem samochodu służbowego jest nadal aktualny bo Gtv…zostaje w domu.
Reszta sobotniego wieczoru to odkrywanie historii AR i rozważanie co w takim razie kupić naszej koleżance zamiast Punto. Decyzja zapadła – oczywiście drugie Gtv!!! I tak, chcąc nie chcąc, wstaliśmy rano z synem i pognaliśmy do Suwałk kupić drugą Alfa Gtv 3.0 – tym razem czarna, również z czerwonym środkiem. Najdroższa uznała ten kolor za bliższy jej sercu, więc ostatecznie czarnulka zostaje w domu, a sreberko pofrunie do firmy stając się prawdopodobnie jedną z niewielu służbowych Alf Gtv 3.0. Obie są z 1997 r. i dzieli je nieco ponad 200 numerów VIN.
To wszystko działo się w marcu – od tego czasu, po kilku miesiącach walk w bardzo polecanym serwisie AR, mogę powiedzieć, że obie Alfy są wyprowadzone na dobre tory. I wszystko byłoby OK, ale….mam trochę bardzo niewygodnego poczucia niepewności, kiedy Ola zabiera swoją Gtv w kilkuset kilometrową trasę. Niby w jej aucie wymieniliśmy prawie wszystko z ważnych rzeczy, włącznie z remontem silnika (głowica, pierścienie), Alfa jeździ cudnie, a jednak trochę prześladuje mnie wizja ściągania jej lawetą gdzieś spod Trójmiasta. Alfa Gtv to wspaniały, zapierających dech w piersiach samochód – 220 KM w wolnossącym V6 robi niesamowite wrażenie. Niestety, to auto skomplikowane w naprawie, wymagające specjalistycznej wiedzy i dostępu do coraz trudniej osiągalnych części zamiennych. Tego nie naprawi warsztat w sąsiedztwie – w Polsce może 5-6 warsztatów naprawdę „ogarnia” to auto. Trochę strach.
Zapadła więc decyzja – czarna Gtv zostaje u żony, a dla Oli szukamy auta, które zastąpi Gtv, ale będzie prostszą, bardziej znaną i bardziej niezawodną konstrukcją. Oczywiście w rozsądnym budżecie. No i oczywiście musi mieć „kopa” i być bezapelacyjnie „sexy”. Jest tylko jeden samochód, który spełnia te wymagania. OCZYWIŚCIE AUDI TT!
No i jestem tutaj Niestety, nie mam teraz dostępu do wolnej gotówki pozwalającej na kupno od ręki zadbanej TT z okolic 2000 r. (może być ośka 180KM, nie napieram na quattro ani na 225KM), a Ola pojechała Alfą na 2 tygodnie urlopu gdzieś w Polskę, więc ze sprzedażą Gtv i kupnem TT muszę chwilę poczekać), ale zaczynam się rozglądać za fajną sztuką w budżecie 15-16k. Na razie czytam Wasze porady (szacun za wiedzę i doradztwo Forumowiczów) i …czekam. Mam tylko jedną obawę – czy żona nie zrobi mi ponownie tego samego numeru i tym razem pod naszym domem zostanie TT, a ja….znów będę szukać czegoś dla Oli . Najdroższa już kiedyś nad TT się rozpływała w zachwytach, więc ryzyko jest poważne.
Na pewno w pierwszej kolejności będę szukał wśród aut Forumowiczów – wierzę w auta od prawdziwych (nie „allegrowych”) pasjonatów.
Pozdrawiam (szczególnie tych, którzy przebrnęli przez tę historię) i będę wdzięczny za pomoc jak już coś konkretnego wynajdę.