Zamieszczone przez
przemeks
Siedzę w takiej branży, że widzę jak bardzo "beznadziejność" jest wystarczająca dla ludzi. A może inaczej, widzę jak niewielki jest popyt na rzeczy dobre. Dobre, nie znaczy zawsze drogie, chodzi o pewną wrażliwość i estetykę na otaczający nas świat.
Podchodzę do swojej pracy z zasadą robienia rzeczy dobrych, robienia jak najlepiej, bo nie chce tworzyć beznadziejności i nudy.
Także staje mi gula w gardle jak widzę że 80% społeczeństwa kultywuje bylejakość.
Przykład zderzaka, który ktoś poskleja, ktoś podrutuje i chce to puścić dalej. Można to przełożyć na tysiąc innych rzeczy/branż/kwestii.
Albo tych foteli - no kuźwa, ja bym się wstydził komuś oddać taki szmelc a co dopiero sprzedać...
Żyjemy w ogólnej bylejakości bo niewiele jest osób dających coś więcej z siebie. Najlepiej jak wszystko samo by się zrobiło, najlepiej dobrze, bo Polak dobrze zrobić sam nie potrafi albo mu się nie chce - ot zdolny ale leniwy. To chyba jeszcze jakieś pozostałości po naszej cudownej szlachcie...
Sorry za OT.
BTW. ja nie jestem tym narzekaczem, bulwersuje mnie bylejakość i (ostatnio modne słówko) "cebulactwo". Doceniam i biorę sobie za inspirację Polaków, którym się udało wyjść z szarości własną ciężka pracą i są rozpoznawani na świecie budując tym samym Polską markę.