Znam ten świat od podszewki (piszących i robiących zdjęcia), już nawet nie mam siły się denerwować i komentować, czasem sobie powzdycham.
Niestety wygląda to tak, że auta trafiają się raz na jakiś czas i trzeba zrobić "test".
Który polega na tym, że korzystając z darmowego paliwa jedzie się do rodziny na weekend (ale nie zawsze, bo 50% firm nie daje karty paliwowej a tylko zatankowany samochód).
A na co dzień albo własnego auta się nie ma albo ma leciwego przeciętniaka.
I bardzo ciężko takiej osobie napisać coś rzetelnego, z zaangażowaniem i pasją. Bardzo często wychodzą wtedy na jaw, gdzieś głęboko zakorzenione motoryzacyjne frustracje.
90% ludzi z tej branży, których znam, i z którymi pracuję, zajmuje się powielaniem stereotypów i dosłownym katowaniem otrzymanych samochodów.
Katowaniem w ruchu miejskim oczywiście i przybieraniem "wojowniczej" pozycji na drodze bo przecież wreszcie po Suzuki Alto i Kii Venga trafiło się coś ciekawszego...
Zero zainteresowania detalami, chęcią sprawdzenia czegoś więcej. (Prosty przykład - nigdy, w żadnym aucie, które miało jakiś "premium sound system" nie spotkałem się, żeby ktokolwiek wziął dobrze nagraną płytę i posłuchał jak to gra. Czy nawet pogrzebał w opcjach, ustawieniach dźwięku. I zawsze jak wchodzę do menu to są jakieś kwiatki typu treble -5, bass -2, fader -5...)
W dodatku auta typu TT, rzadko są udostępniane na więcej niż 2-3 dni.
Naprawdę czasem przykro patrzeć, kto i w jaki sposób opisuje swoje doznania związane z prowadzeniem samochodu.
Już pomijam takie oczywistości jak zgłębienie historii danego modelu... Tutaj i tak jestem zdziwiony, że chciało im się zrobić zdjęcia a nie obskoczyli go z cyfrówką w trawie
Co bardziej pasowałoby do poziomu artykułu.
Ale tak to właśnie wygląda jak trzeba napisać cokolwiek żeby mieć podkładkę dla działu PR marki udostępniającej auto, że zrobiło się "test"...