Tak więc złapałem ją na rondzie u siebie, pojechaliśmy na prostą, zakręt, siedziałem mu na plecach, za zakrętem pomrugałem długimi, bo jechał środkiem, zredukowałem i przy 200km/h wyprzedziłem 100m... przed zakrętem. Dobrze idzie taka Astra nawet, ma chyba koło 200PS, ale mniejsza o to. Przed zakrętem miałem na pewno 200km/h albo i więcej, wszedłem w zakręt minimum 160km/h, poleciałem na przeciwległy pas i nie wiem jak wyprowadziłem auto. Dobrze, że noc to nic nie jechało, ale za zakrętem od razu było skrzyżowanie i wjazd na 7, gdzie pojechał za mną, ale na e7 jak jechałem 1 to już nie oddychał. Mniejsza o to, ale stwierdziłem, że pierwszy i ostatni raz taka zabawa, na zakręcie jak mnie znosiło miałem całe życie przed oczami, nie przeżyłem nigdy takiej adrenaliny, teraz sobie przyrzekłem, że nie ścigam się więcej, bo to już dzisiaj mogło się tragicznie dla mnie skończyć