Cytat Zamieszczone przez M and V Zobacz posta
mysle ze kazdy uczestniczyl na drogach u nas w PL w jakis chorych sytuacjach,
w naszym wypadku niezly numer miala V, sytuacja nastepujaca:
V dojazd do skrzyzowania z podporzadkowanej i kierunek w prawo - czeka, az lewa bedzie wolna, by wlaczyc sie do ruchu
po chwili gosc jadacy z lewej daje kierunek w swoje prawo, czyli w tym ukladzi bezkolizyjny wjazd w ulice, w ktorej stala V ,
V widzac kierunek spokojnie rusza w prawo, a gosc na wysokosci skretu... wylacza kierunek (!) i leci ostro za V dodajac jeszcze gazu trabiac i walac dlugimi, by pokazac jak to mu nie zajechala blondynka drogi,
V opowiadala mi pozniej, ze gdyby nie to, ze sie spieszyla, to zaciagnelaby reczny, wysiadla z auta i zapytala idiote, czy wie do czego sluzy kierunkowskaz...

---------- Post dodany o 04:06 ---------- Poprzedni post z 03:44 ----------

a jesli chodzi o mnie, jak ktos mnie w miescie (bo wiadomo na trasie to sie mija z celem) ostro wkur*i (bo "zdenerwuje" to za slabe slowo przy pewnych akcjach jakie dzieja sie na ulicach) to jak mowil braciak u wojewodzkiego, zapytany o podobna sytuacje: "pojechalem za nim, a musze przyznac NIE BYLO MI PO DRODZE..." - czy jakos tak to brzmialo,
w kazdym razie przekaz jasny,
zwykle gdy czas pozwoli jade za gosciem, az sie zatrzyma wysiadam i wyjasniam sytuacje, czasami na swiatlach, czasami jak nie idzie, jade za nim, az do punktu docelowego. Przyznam, ze czesto widze wtedy w oczach kierowcy (szczegolnie jak wysiadam na czerwonym i ide ostro prosto do drzwi kierowcy) stresik i juz to poprawia mi humor
ale i tak najlepsza moja akcja (szczerze mowiac nawet juz nie pamietam dokladnie okolicznosci, pamietam tylko, ze gosc jakos ostro i chamsko mi zajechal i gdy sie z nim zrownalem i wymownie popukalem sie po czole, pokazujac, ze jest nienormalny, gosc mnie wysmial i jeszcze jakies miny stroil "na kozaka" - co podnioslo mi cisnienie x2 i gestykulujac juz ostro wyprowadzony z rownowagi (raczej bylo to po mnie widac) pokazalem, ze dostanie po pysku - po czym ruszylem za nim przez miasto co jakis czas pykajac delikatnie dlugimi, by wiedzial ze o nim pamietam) gosc dosc mocno sie spial, zaczal gdzie wydzwaniac nerwowo przez tel i teraz najlepsze...
... tak po moze 10 min trzymania sie za nim ulica w ulice nagle gosc na ciaglej ni z tego ni z owego dal ostry nawrot o 180 stopni i ruszyl przeciwnym pasem w druga strone uciekajac - tak mnie to rozbawilo, ze kompletnie sie odstresowalem - mysle ze to doswiadczenie zostanie w tamtym kierowcy na dluzej niz caly kurs prawa jazdy
Z tym wysiadaniem to mi sie przypomniało jedno: