To ja się podłącze.

Jechałem sobie dziś swoim drugim autem, niesamowity Fiat 126p. Wiec stoję sobie na światłach, a tu z znienacka rowerzysta z prawej się pokazuje. (podrasowana kolarzówka jakaś) Wiec myślę, z autobusem ledwo co 5 min. temu wygrałem, ale teraz to bez problemu powinienem zkillowac łepka. czerwone, żółte, zielone i rura. Odszedł mi co prawda pierwsze 5 metrów, ale jak już maluch wszedł w konkretne obroty, to rowerzysta mógł jedynie wąchać moje spaliny.
A powiem wam ze rower niezły byl, przerzutka Campagniolo, i uda chłopa też wyglądały minimum na jedenastki.

I duma mnie dziś rozpiera