Cześć wszystkim.

Sprawa wygląda dosyć nieciekawie... miałem ostatnio problemy z ciśnieniem oleju, więc postanowiłem samemu zdjąć miskę olejową. Niestety, zauważyłem, że jedna śruba była troszeczkę lekko poluzowana niż pozostałe. Poprzedni właściciel ewidentnie zniszczył gwint. Nie przejąłem się tym, gdyż wycieków nie było i miska była sucha. Jak wszystko składałem do kupy, tragedia, śruba się zaczęła kręcić w miejscu. Na szczęście, udało się ją troszeczkę przykręcić, ale nie tyle, ile książka serwisowa każe (15nm). Powiedziałbym, że ta śruba siedzi i musiałbym ją jeszcze troszkę przekręcić, żeby ponownie zaczęła się obracać, więc nie jest najgorzej.

Parę razy w życiu naprawiałem gwinty, więc pal sześć już ten dziwny rozmiar 7mm (jaki w ogóle inżynier stwierdził, że 7mm będzie dobrym pomysłem?). Jest to rzadkość, ale gotów jestem zapłacić te 100zł za zestaw. Problem tkwi w tym... ale mam nieszczęście, że to jest śruba tuż przy sprzęgle i na dodatek to jedna z tych do której bardzo ciężko się dostać...

Co uważacie Panowie, jak można by było to naprawić? Gdyby dostęp był dobry to ja bym bez problemowo ten otwór przegwintował na 8mm. Problem tkwi w tym, że tam bym musiał pracować pod kątem (sprzęgło przeszkadza), co można przetłumaczyć na złą robotę. Śrubę też bym wtedy pod kątem musiał wsadzić i wtedy miska by się mogła nie trzymać.

Czy ja się nie mylę mówiąc, że musiałbym wyjąć silnik lub zdjąć sprzęgło, żeby się porządnie zabrać za tą śrubę? Łudzę się, że z lekko dokręconą śrubą olej nie będzie przeciekał? Czy olej się przedostanie przez taką szparkę pomimo silikonowego uszczelniacza?

Może śruba samogwintująca 8mm? To by w sumie mogło dać radę, ale czy wtedy mogę ją po prostu w istniejący gwint wkręcić?

Co za nieszczęscie, dlaczego to nie mogła być śruba gdzieś po środku? Prawo Murphiego na prawdę istnieje.