Tytułem wstępu: Samochód mam w Polsce, ale mieszkam za granicą. Używam go więc 2, 3 tygodnie i znowu znikam na kilka miesięcy. W grudniu zrobiłem kodowanie coming/leaving home. Poszło topornie ale jakoś zaczęło działać za którymś razem. Przyleciałem w kwietniu na lotnisko i cała drogę powrotną ktoś mi mrugał światłami - aż się dziwiłem, że tyle policji jest w okolicy - może jakaś akcja. Tylko trwało to kilka dni z rzędu. Któregoś dnia stojąc przed witrynami sklepowymi, przekręciłem kluczki i wiecie co? Wcięło światła do jazdy dziennej. Dostałem oczywiście sraczki ze wściekłości, bo przypomniałem sobie o kodowaniu coming/leaving home i byłem już 99% pewien, że coś poszło nie tak. Światła zniknęły ze sterownika i w żaden sposób nie można było zakodować ich ponownie ani wywalić coming/leaving home. Ustawienia zapamiętane i przyjęte a po ponownym odpaleniu softu nic się nie zmieniło. Ostatecznie odłączenie aku na kilka minut spowodowało pojawienie się świateł <jupi>. Oczywiście coming/leaving home został - brak możliwości wywalenia go. Po tej lekcji, że lepiej kodowania nie ruszać, w następnej kolejności chciałem wywalić piszczek pasów. Mam sklep kilkaset metrów od domu i często tam jestem i buzzer pasów doprowadzał mnie do szału. Oczywiście po raz kolejny nie dało się zmienić kodowania jak chciałem, wybrała się "randomowa" opcja dotycząca nie zapiętych pasów. Przekręcam kluczyk, mam 3 sygnały przypominające, że odjeżdżamy w pasach i tyle. Później już nie trąbi. W każdym bądź razie zastanawiam się co jest nie halo z tym sterownikiem , że proste czynności zamieniają się w randomową magię ;/
Ps. Wybaczcie refleks w odpowiedzi.