Wydaje mi się, że Cayman/Boxster S i TTS (MK3) są tak różne, że nie sposób jest się zastanawiać nad wyborem spomiędzy obu. Jedyna porównywalna ich cecha to przyspieszenie do 100 km/h. Reszta to już przepaść.
Segment tego rodzaju samochodów w zasadzie nie istnieje - jest Cayman/Boxster S, jest TTS i Alfa 4C. Nic poza tym. O ile Alfa to czysty hardkor, Porsche to hardkor, to TTS jest świetnie jeżdżącym samochodem dla pseudo twardzieli. Odrzucając Alfę jako samochód, który nie do końca nadaje się na co dzień, zostaje nam Porsche B/C i TTS.
Porsche to produkt dla entuzjastów, zdecydowanie angażujący i wymagający sporych umiejętności, by wciskać prawą stopę do końca w zakręcie. Miałem przyjemność przegonić Cayman'a S i powiem, że stopień emocji i wymagań względem kierowcy jest bardzo duży. Nie wiem czy Porsche nadaje się jako codzienny samochód do jazdy do pracy, a potem do powrotu do domu po męczącym dniu (na przykład w deszczową pogodę). Wymaga opanowania i koncentracji. Inaczej lecimy w plener. Nie chciałbym jeździć czymś takim na co dzień po łódzkich drogach. A zimą nie wyjechałbym tym nawet przed chatę. 911 jest zdecydowanie bardziej ucywilizowana względem B/C S (zresztą Porsche tego nie kryje wskazując, na Cayman'a jako duchowego następcę starych 911) .
Co innego TTS. To zwyczajny gokart. Jesteśmy w ostrym zakręcie, wciskamy prawy sandał w podłogę, a koleżka się przykleja do asfaltu i ciśnie jak po szynach. Porsche zawijałby już bokiem. Świadomie decydowałem się na TTS (pomimo okoliczności zakupu), gdyż jest akceptowalny jako samochód codzienny. Nie wymaga żadnych umiejętności, można nim robić rzeczy wręcz niewyobrażalne, nie zważając na trakcję. Po prostu ścigacz fryzjera. Oczywiście, że można wprowadzić w poślizg, ale trzeba się postarać. Przypadkiem raczej nie wyjdzie.

Swoją drogą zabawne jest to, że dziennikarze motoryzacyjni dzielą się na 2 kategorie - tych, którzy doceniają pracę konstruktorów, by auto zapewniało optymalną trakcję i bezpieczeństwo (np. Audi), oraz tych, którzy mierzą każdy samochód wyłącznie w konwencji driftu. Jeżeli nie da się zrobić każdego zakrętu bokiem, to samochód jeździ źle. Tutaj królem jest M2. Szczególnie na polskich drogach funkcja driftu jest niezbędna... Ciekawe czy ktokolwiek widział choćby jeden zakręt wzięty poślizgiem przez kierowców klasy GT1/2 czy F1...

Stylistyka to kwestia nie tyle gustu, co czasem braku alternatywy (tak jak z partnerką życiową).