Wczesniej nie zwracalem na to uwagi ale teraz jak sie zrobilo zimno zaczelo mnie to zastanawiac. Po niemal kazdej przejazdzce, nie wazne czy jest to 200 km pelnym ogniem czy przetoczenie sie do sklepu przepisowa 50-tka mocno nagrzewa sie uklad wydechowy. Po przejechaniu nawet niwielkich odcinkow, jak sie zatrzymam to slysze strzaly na calej dlugosci wydechu (bedac na zewnatrz auta) taki pykanie jak puszka wyjeta z ogniska poczatkowo myslalem ze to nagrzane tarcze, ale kiedys zblizylem reke ze tarcze sa chlodne a strzela jak cholera. Co wiecej "na ucho" jest to na calej dlugosci od kolektora po tlumik koncowy.

Czy to jest normalne ze w 2.0 tak sie rura grzeje nawet przy krotkich spokojnych odcinkach?